piątek, 24 lipca 2015

Malutka i komedia



O komedii w naszym kraju najczęściej mówi się w kilku aspektach:

Kabarety - duma narodowa, rozrywka wakacyjna i obowiązkowy program w telewizji publicznej. Coś czego prawdopodobnie nie użyczycie nigdzie indziej. Na firmamencie wiele gwiazd, sporo legend i jeszcze więcej świeżego narybku który próbuje znaleźć sobie miejsce pośród tuz. Nie raz z pozytywnym skutkiem.

Znani komicy i ich depresja - gdy kolejna gwiazda niestety odbiera sobie życie bo nie potrafi przyznać się przed sobą i światem, że to z czego się śmieje, często doprowadza go/ją do płaczu w samotności. To już niemal reguła: świetny komik - na pewno ma depresję. Albo coś jest z nim mocno nie tak. A już na pewno będzie o tym jakimś skandal.

Stand up - dziedzina trudna, zróżnicowana, dosyć młoda (w Polsce oczywiście) i wymagająca ogromu pracy. A na dodatek szalenie niewdzięczna. I  jakimś cudem właśnie w tej dziedzinie jakiś czas temu Malutka znalazła swoje powołanie. Krótko się nim cieszyła, ale przecież nikt nie mówił, że będzie łatwo. I, że nie może kiedyś spróbować raz jeszcze.

Jeden komik, jeden mikrofon, dziesiątki oczu przed nimi. I czynność najbardziej naturalna ze wszystkich - gadanie. O sobie, o rodzinie, o byłych, o obecnych, o politykach, o aktorach, o moherach i o gejach. O wszystkim. Nie, przepraszam, nie wszystkim. Jeszcze na tym etapie nie jesteśmy. Tolerancja mimo wszystko jest mocno ograniczona. I to właśnie Malutka poczuła najmocniej na swojej skórze - że można zaszokować raz. Za drugim podejściem to już jest o wiele trudniejsze. Bo jedni będą oczekiwać czegoś nowego, że komik nie okaże się monotematyczny. Inni tak mocno zafiksują się na danym tabu przekraczanym przez mówiącego, że będą chcieli więcej. Trzeciej opcji tymczasowo brak. A powinna być. Tylko Malutka niestety nie posiadała zbyt dużo doświadczenia, niezbyt bogaty repertuar, a na dodatek chwilowe uderzenie sławy sprawiła, że zapomniała o co tak naprawdę się rozchodzi. Tak często krytycznie patrzyła na wokalistów/tancerzy/mamtalentowców przebijających się do kolejnych etapów na podstawie "wzruszyła mnie twoja historia". Ale po sromotnej przegranej na drugim poziomie, musiała spojrzeć prawdzie w oczy, że niestety wpadła na chwilę do tego samego koszyka.

I postanowiła odpuścić. Pozostać tylko widzem. I ogromną fanką. Bo jeśli chodzi o  stand-up to Malutka wie dobrze co, kto, gdzie, Ogląda i polskie i zagraniczne występy. Tych drugich o wiele więcej, bo mimo wszystko do tamtego humoru jej bliżej.

W tym roku została poproszona o udzielenie wywiadu do dużej gazety. Stanęła na chwilę ponownie na równi z zawodowcami, wyjadaczami wręcz. Wszyscy posiadali jakieś wady i  na nich ogrywali swój materiał. Dlatego pomimo 5 lat przerwy od sceny, została wywołana do tablicy.

I to wywołało głód.  Tęsknotę. I ogólny wkurw. Bo była wściekła, że odpuściła tak szybko, tęskniła za adrenaliną bycia na scenie i w głowie miała ogromną chęć... powrotu.

Okoliczności nie mogłyby być bardziej sprzyjające bo materiału Malutka ma ogrom z ostatnich lat życia. Ah! Czy to nie będzie aby na pewno "ukrywanie depresji"? Nie, bo nikt nie ma zamiaru udawać, że rzeczy które były do kitu, nie zabolały. I być może nawet kiedyś Malutka posypie się na scenie. Ale obserwując mistrzów i słuchając ich komentarzy dla młodego pokolenia stand uper-ów można łatwo wywnioskować, że najlepszy komik to taki który potrafi sięgnąć w najciemniejsze miejsce, wyciągnąć je przed siebie, obejrzeć z każdej strony i... zakpić z niego. Czy to w takim razie nie jest forma terapii? Szokowej, ale zawsze.

Ostatnio fenomenem amerykańskiego Mam Talent stał się chłopak który uprawia stand up mimo tego, że się zacina (albo właśnie dlatego, bo część materiału dotyczy wady wymowy). Po krótkim wyszukiwaniu, okazuje się, że na codzień występuje w tandemie z posiadaczem zespołu Tourette'a.

I są genialni.

Nie dlatego, że jeden może zupełnie bez wysiłku śpiewać "Hater's gonna hate, hate, hate, hate, hate" razem z Taylor S., a drugi puszcza oko co kilka sekund do każdej panny na widowni i kilku kolesi na zmianę z niekontrolowanymi wyrzutami rąk. Są po prostu cholernie mądrymi, złośliwymi i zabawnymi kolesiami którzy przekuli swoje najgorsze cechy w najlepsze teksty. I wygrali.

Popularną rozrywką Stand Up'erów są tzw. roasty. Czyli wybieranie jednej ofiary (która się na to godzi) i przebijanie się na złośliwe komentarze, przytyki, żarty i pojazdy. W sumie to co na każdej przerwie uprawiali koledzy którzy ochrzcili "Malutką".  Kolejny znak tego jaka kariera była jej pisana. Ostatnio najbardziej szokującym roastem okazał się występ świetnego wyjadacza - Jeffa Rossa - w więzieniu o zaostrzonym rygorze. Widzieć strach na twarzy człowieka który bezkarnie obrażał tabuny afroamerykanów, najbogatszego człowieka w USA i dziesiątki wpływowych gwiazd? Bezcenne. Przerażające. Słuchanie jego żartów z ludzi którzy mogliby jednym gestem złamać mu kark? Prowokuje by paść na kolana i wołać "mistrzu nauczaj".

Ale spokojnie, takich zapędów Malutka nie ma. Pozostanie przy łagodniejszej widowni.  Niekoniecznie łagodniejszych żartach. A być może pewnego dnia stanie na jednej scenie w nowojorskim klubie np. z tą Panią:

Albo tym Panem:


- Przerwa na małe westchnienie i hubba hubba -  

A z mniejszych ambicji, Malutka ma nadzieję, że kiedyś wystąpi choćby jako support tych Panów:
https://www.facebook.com/bekartystandupu

Jak się uda? Będziecie mogli powiedzieć, że wiedzieliście pierwsi. Tymczasem czas na klasyka. Którego już nie ma. Ciałem. Ale jego Piotruś Pan zawsze towarzyszy Malutkiej.

https://www.youtube.com/watch?v=W2qv0Ce1OBQ

wtorek, 21 lipca 2015

Malutka i BFF.

Dziś Malutka opowie bajkę. Ale zanim ją zacznie zada zagadkę. Otóż znajdźcie różnice pomiędzy sytuacjami poniżej:





No dobra, różnic jest sporo. Pierwsze zdjęcie to kadry z filmu "Beaches". Opowieści o dwóch najlepszych przyjaciółkach które mimo skrajnie różnych charakterów są bratnimi duszami. Przez około 80% znajomości są oddalone tysiące kilometrów od siebie. 

Drugie zdjęcie to Malutka i jej najlepsza przyjaciółka (autorka bloga Fortunate House).  Skrajnie różne charaktery chociaż bratnie dusze. Aha i przez około 80% znajomości są oddalone tysiące kilometrów od siebie (dokładnie 6992.163km według Google Maps). 

Gdzie jest zatem bajka? Wyobraźcie sobie, że równiutko rok (bez dwóch dni) po Was rodzi się osoba która niemalże telepatycznie będzie wiedziała co się z Wami dzieje nawet na drugim końcu świata. Która potrafi po miesiącach ciszy napisać wiadomość jakbyście dopiero co rozmawiały przez telefon. Która chociaż nie spędza z Wami więcej niż kilku dni na przestrzeni pięciu lat, doskonale wie co powiedzieć kiedy macie ochotę po prostu zamknąć się przed światem. Która ma KOMPLETNIE inny gust jeśli chodzi praktycznie o WSZYSTKO. A jednak wie najlepiej jakim prezentem/filmikiem/zdjęciem Wam sprawić frajdę. I co najważniejsza - która w trąbie ma 6cio godzinną różnicę czasu - jeśli to Wasz czas, nic nie może go przerwać. 

To jak to w takim razie jest. Przyjaźń się buduje? Poznaje? Zaczyna lub kończy?

A może raz na ileś lat po prostu rodzą się dwie osoby które żadnych znaków nie potrzebują. Żadnej pracy nie wykonują. Bez względu na to gdzie są i co robią... po prostu są dla siebie nawzajem.

To może wyglądać jak mały hymn pochwalny o jednej osobie. 

A Malutką po prostu każdego dnia zadziwia ta przyjaźń. I ta bajka. Bo takie historie to chyba tylko w bajkach.  

P.S. Tych  co oglądali film, uprasza się o zignorowanie końcówki. Tą częścią nie będziemy się inspirować. 

P.P.S. Żeby nie było tak sielankowo. Malutka kiedyś ugryzła Evelinę. Do krwi. W rękę. Miała ok. 4 lat.  Wszyscy myśleli, że jest aniołkiem. To ich zaskoczyła. Po dziś dzień żałuje. 




poniedziałek, 20 lipca 2015

Malutka i dieta.

No dobra, czas na kompletnie babski, marudny, pierdołowaty wywód na temat o którym zapewnie męska widownia nie chciałaby czytać. Dlatego jeśli ten blog zdobył już jakiś czytelników płci męskiej, zapraszam do skorzystania z innej rozrywki:

https://archive.org/details/softwarelibrary_msdos_games - tutaj możecie pogierzyć w stare gry DOSowe. Malutka poleca z czystym sercem i ostrzega, że można popaść w nałóg.

Tymczasem wracamy do "klu" programu. Znacie powiedzenie "łatwiej przeskoczyć niż obejść"?  Znacie. A poznaliście kiedyś uosobienie tego określenia? Zapewne nie. Chociaż tu Was zaskoczę. Otóż Malutka na pewnym, niedawnym etapie życia ziściła ten cytat. Obwód jej bioder (126cm) okazał się większy niż wzrost (122cm).  To dosyć zabawne i tragiczne zarazem. Bo wychodzi na to, że z Malutkiej, wcale nie taka malutka jest.

Spróbujmy zatem optymistycznego podejścia. Szerokie okolice lędźwiowo-biodrowe idealnie równoważą podobnie okazałe krągłości przednie na wysokości "zaraz-pod-szyją". Dzięki czemu Malutka może stać całkiem pionowo, nawet pod wpływem. W krajach latynoamerykańskich i jamajskich taka budowa to wręcz ideał kanonu piękna. W USA Malutka zawsze mogłaby zacząć występować jako mini Kim Kardashian.  Ale w Polsce...? Hmmm... niby jest teraz duże parcie w mediach aby kochać swoje kształty, plus size rządzi, liczy się zdrowie, a nie waga itd itd. I wszystko wydaje się takie piękne i proste... dopóki przy wspinaczce na trzecie piętro płuca nie lądują na dłoniach.

To może bardziej pesymistycznie. Świetna książka "Śmierć Grubej Berty" uświadamia, że choćby nie wiadomo jak daleko posunięta była miłość do nadmiaru ciałka, to jednak nie jest dobre rozwiązanie bo tak bardzo ogranicza, zagraża, wykańcza i generalnie nie jest dobre. Przejście krótkiego dystansu na obcasach powoduje przedwczesną menopauzę, a dłuższy spacer z psami aż się prosi o wózek lub karocę by po prostu ciągnęły Pańcię. Są dni - jasne - kiedy nawet cieszy widok w lustrze. Bo akurat uda się dobrze ubrać, zrobić twarz, włosy i jeszcze nie zgrzać  przed wyjściem. Trwa to jakąś godzinę. Bo zazwyczaj ten piękny "outfit" na zdjęciach w kontraście do regularnych rozmiarów wydaje się kompletnie rozciągnięty jak suknia Kopciuszka naciągnięta na Bukę.

To co teraz? Pogadajmy realistycznie. Rodzajów diet większość z nas przerobiła setki. Nawet jeśli tego nie potrzebowała. Wiemy co na nas działa, a co nie. Wiemy, że wystarczy sobie w głowie przestawić "zmieniam nawyki jedzeniowe" i pójdzie jak z górki. Wystarczy poczekać do tego następnego poniedziałku i zacząć z impetem. Malutka też to wie. To już pół sukcesu. Nie, przepraszam, ćwierć. Bo teraz przydałoby się tą wiedzę wykorzystać.

Malutka jest wege. Co oznacza, że z jednej strony tłuste mięsko i inne zwierzęce cuda jej obce, a z drugiej, że najłatwiej to zastąpić zapychaczami ryżowo, kaszowo, makaronowo, ziemniaczanymi. Ba, ktoś ostatni wyrzucił nawet Malutkiej, że niczego poza spaghetti nie umie zrobić. O ironio, powiedziała to ta sama osoba której Malutka potrafiła w środku nocy zrobić jajka po benedyktyńsku za pierwszym podejściem, przerobić całe "From Movie to Kitchen" i połowę "Kwestii Smaku".

Zatem po tych wszystkich wywodach, próbach, błędach, Malutka zrobi coś, czego do tej pory nie próbowała. Oświadcza publicznie, wszem i wobec, że spina dupę (tak, obecnie ta część ciała inaczej nie może być nazwana) i ma w planie wrócić do prawidłowej proporcji biodrowo-wzrostowej. Czemu to robi w ten sposób? Bo świadomość takiej obietnicy jeszcze nie zawiodła, więc pewnie za kilka miesięcy pojawią się i posty "Przed/Po". Wtedy znowu Panów zaprosimy do giercowania.

I na sam koniec tej drogi Malutka zrobi spaghetti dla wszystkich. Bo robi je przegenialne. I nie będzie za to przepraszać.

niedziela, 19 lipca 2015

Malutka i burza.

Od kilku dni zapowiadali wielkie burze nad Warszawą. Nawałnice i gromy. Gradobicia i tornada. Wszyscy wiedzieli, że ta burza nadejdzie. I szykowali się skrupulatnie. A burza zrobiła żart. Nie przyszła. Następnego dnia znowu wszyscy trąbili o niej. Gdzie już była, jakie zniszczenia zrobiła. Jednak żadne znaki na niebie i ziemi nie wskazywały, że jednak przyjdzie. Ukrop, czyste niebo. To nie warunki na burzę.

Ale przyszła. Nagle zasłoniła wszystko deszczem. Wyłączyła słońce i odpaliła swoje własne stroboskopy. Spłukała cały bałagan z balkonu. Umyła szyby. Zakłóciła sygnał telewizora. Nie interesowało jej kto się na nią przygotował. Sama uznała kiedy przyjść i zrobić porządek.

Malutka przyjęła burzę wpierw ze strachem. Później ze smutkiem. Aż wreszcie z ulgą. Bo przecież wiadome było, że jak już przyszła to w końcu musi sobie pójść. I gdy tylko pójdzie, coś się zmieni. Powietrze będzie czystsze. Sztuczna trawa na balkonie jakby bardziej zielona. Psy zrobią się grzeczniejsze (na chwilę) bo huk zrobi na nich duże wrażenie. I choćby trwała tylko kilka minut, godzin, może całą noc, kiedyś burza się skończy. I nikt nie będzie jej wspominał. Za to każdy ucieszy się z tego nowego porządku który przyniosła.

A podczas tej burzy, kiedy telewizor nie działa, a światło jakby inne wpada do mieszkania można zrobić mnóstwo rzeczy. Odkurzyć podłogi, pobawić się z psami, przeczytać "Słoneczniki" po raz milionowy, obejrzeć nowe odkrycie na Youtube, pośpiewać karaoke, popłakać, pomodlić się, pograć na pianinie, umyć włosy, napisać notkę na bloga,

Dzieciaki właśnie wyszły pobawić się na podwórku pod balkonem.

To znaczy, że burza się skończyła.

sobota, 18 lipca 2015

Malutka i samoakceptacja.

Dawno, dawno temu ktoś powiedział do Malutkiej: "To niesamowite, że gdy podchodzisz nawet do obcych ludzi, domyślnie wymagasz akceptacji. Nie dajesz im nawet cienia możliwości, żeby odrzucili Ciebie ze względu na wzrost.".

Parafrazy tego stwierdzenia przewijały się przez jej całe życie.

"Jak Ty sobie świetnie radzisz pomimo trudności."

"Ludzie powinni chodzić do Ciebie na lekcje dystansu do siebie."

"Chciałabym mieć Twoją pewność siebie. Idziesz przez życie akceptując siebie w całości, czego nie można powiedzieć o większości zdrowych osób na tym świecie."

Otóż Panie i Panowie, teraz będzie nowinka. Radzenie sobie, pewność siebie, umiejętność żartowania ze swoich wad czy walka z dyskryminacją i ludzką głupotą... NIE równa się samoakceptacji!

Wręcz przeciwnie, często są świetnymi narzędziami do ukrywania tego, że akceptacja samej siebie wcale nie jest taka łatwa. I bardzo często wręcz jest ostatnią rzeczą którą dana jednostka czuje.

Pytanie w takim razie kiedy i czy w ogóle taka Malutka byłaby w stanie zaakceptować samą siebie?

Do tej pory myślała, że to przyjdzie wtedy gdy spełni oczekiwania... tylko, że tak cholernie łatwo pogubić się, czy te oczekiwania są własne czy czyjeś. Prawda? Wmawiamy sobie, że ktoś tam (świat, przyjaciele, szefowie, rodzice, drugie połówki) oczekuje, że: damy sobie radę, osiągniemy coś, spełnimy się, będziemy wyglądać lepiej za dnia niż po pobudce, zostaniemy perfekcyjnymi paniami/panami domu, stworzymy idealne związki partnerskie (bez względu na orientację), będziemy uczyć się na błędach,  nie będziemy oszukiwać, docenimy co Bóg nam dał, a na koniec dnia zaprowadzimy pokój na świecie.

A guzik.

Mama Malutkiej ostatnio się mocno zastanawiała nad tym dlaczego obecnie ludzie tak bardzo sobie komplikują życie. Przecież kiedyś gdy coś się w życiu popierniczyło, nie było terapii, depresji, gierek, 6 zasad radzenia sobie ze stratą, poradników, filozofii życiowych, blokowania, usuwania, i innych cudów natury.

Pewnie tak. Ale nie było też mediów społecznościowych, wzorców zachowań prosto ze srebrnego ekranu lub internetu, portali plotkarskich, blogów motywujących, pisarzy-celebrytów, równouprawnienia i crowdfundingu.

To teraz rachunek sumienia. Czy w ogóle kiedykolwiek Malutka akceptowała samą siebie?

Tak. Na przykład gdy poszła do TV pokazując Polsce jak potrafi z siebie żartować. Ta akceptacja poszła się jednak smyrać gdy zaczęła czytać komentarze w internecie.

Albo gdy wydała swoją pierwszą książkę dla dzieci. I znowu akceptacja szybko zniknęła bo biznes wydawniczy to bardzo trudny kawałek chleba. Malutka wie, pracuje w nim.

Gdy jeździła w Patchem Adamsem po Polsce promując terapię śmiechem. I nawet wtedy to zostało na dosyć długo.

I przede wszystkim wtedy gdy walczy usilnie z pejoratywnym słowem na "k" używanym wobec niej. Chociaż... użyła go opisując samą siebie 3 razy w życiu. I to zawsze podczas mało przyjemnych rozmów z O. więc to chyba akurat o czymś świadczy.

Dlatego ten blog powstał, aby pokazać pewną drogę. Do pozbycia się oczekiwań. Do zakończenia walki ze światem i samą sobą. Do tego by kiedyś całkiem szczerze powiedzieć:

Jestem Malutka. I to jest ok.

P.S. W dniu dzisiejszym wypada 5 rocznica z O. Albo raczej wypadałaby gdyby i to nie poszło się smyrać... Dlatego Malutka uprzejmie prosi tych którzy tworzą kalendarze aby pozbyli się tej daty, przeskoczyli ja, wykreślili i generalnie spalili w ogniu piekielnym. Bo z akceptacją tego to Malutka ma jeszcze bardzo duży problem.

czwartek, 16 lipca 2015

Malutka i idolki.

Barbra Streisand - genialna aktorka i piosenkarka o oryginalnej urodzie. Na koncie fantastyczne role komediowe i musicalowe. Pomimo otaczających ją kanonów piękna, nie ugięła się i nigdy nie poprawiła niczego. Jedyna w swoim rodzaju.

Bette Midler -  genialna aktorka i piosenkarka o oryginalnej urodzie. Na koncie fantastyczne role komediowe, rewie kabaretowe i koncerty. Pomimo otaczających ją kanonów piękna, nie ugięła się i nigdy nie poprawiła niczego. Dodatkowo zmagała się z brakiem akceptacji dla obranej przez nią kariery.  Jedyna w swoim rodzaju.

Sarah Jessica Parker - genialna aktorka i projektantka mody o oryginalnej urodzie. Na koncie kultowy serial, mnóstwo komedii i świetne linie odzieżowe.  Pomimo otaczających ją kanonów piękna, nie ugięła się i nigdy nie poprawiła niczego. Żona, mama i przyjaciółka milionów kobiet.  Jedyna w swoim rodzaju.

Ellen Degeneres - stand uperka, osobowość telewizyjna, aktorka i autorka o oryginalnej urodzie. Pierwsza kobieca gwiazda TV która dokonała publicznego coming out'u i po ogromnym ciosie od społeczeństwa, podniosła się i zbudowała imperium pełne pozytywnej energii, tańca, śmiechu i dobroczynności.  Jedyna w swoim rodzaju.

Linda Perry - producentka, wokalistka i kompozytorka o oryginalnej urodzie. Mimo bycia okrzykniętą gwiazdą jednej piosenki, rozwinęła się niesamowicie jako producent i stała się cichą autorką sukcesu wielu gwiazdek sceny. Obecnie szczęśliwa żona i matka. Innej fantastycznej aktorki.  Jedyna w swoim rodzaju.

Alecia Moore - wokalistka, aktorka, działaczka o oryginalnej urodzie. Znana większej publiczności jako Pink. Zaczynała jako jedna z wielu młodych kobiecych głosów na scenie, obecnie jej piosenki stały się sztandarami muzyki pop, z głębokim przesłaniem i pozytywnym wpływem na słuchaczy. Dokonała niemożliwego - rozstała się z partnerem po czym zaprosiła go do teledysku piosenki w której wyśpiewuje swoją nową wolność, następnie zeszła się z nim z powrotem, urodziła dziecko i chyba jest pierwszą której wejście po raz drugi do tej samej rzeki wyszło na dobre. Jedyna w swoim rodzaju.

Fiona Apple - wokalistka, kompozytorka, poetka o oryginalnej urodzie. Po dużym sukcesie na scenie międzynarodowej, zeszła w cień i nadal tworzyła mimo braku zrozumienia ze strony szerokiej publiczności. Zajęła się muzyką trudną i w niej odnalazła nową niszę. Specyficzna, oryginalna, dosyć mroczna, a na dodatek szczera do bólu.  Jedyna w swoim rodzaju.

Angelina Jolie - aktorka, producentka, reżyserka, działaczka społeczna o oryginalnej urodzie. Droga do sławy była burzliwa i pełna niepowodzeń. A jednak obecnie nie ma bardziej podziwianej kobiety w całej "Fabryce marzeń". Nie patrzy na opinie innych co do jej wyborów. Chce aby świat był lepszy i ma na to plan. Do tego zagrała w Tomb Raidzerze postać Lary Croft - najgenialniejszej wirtualnej kobiety. Jedyna w swoim rodzaju.

Co łączy te wszystkie kobiety? Otóż... wszystkie wiszą na ścianie u Malutkiej. Towarzyszy im jeszcze kilka innych, ale opisywanie wszystkich skończyło by się referatem, a nie notką.

Malutka ma pewną predyspozycję - gdy znajdzie sobie kogoś, kogo zaczyna podziwiać, śledzić i wnikać w życiorys, ZAWSZE znajdzie z tą osobą punkt wspólny. Haczyk który pozwoli się zaczepić i zbudować całą filozofię, że być może droga Malutkiej potoczy się dosyć podobnie. Nie dosłownie - zostanie divą Hollywood raczej nie jest w jej planach. Natomiast droga do sukcesu pomimo "oryginalnego wyglądu", "burzliwej drogi", "niesprzyjającego otoczenia" lub "odstawania od reszty", to coś z czym Malutka się zawsze identyfikuje. Dlatego przykleja te zdjęcia, czyta biografie i wierzy całym swoim małym serduchem, że jej też się uda. Pomimo.

I teraz nastąpi mały zwrot. Bo przecież Malutka powinna znaleźć własną drogę, napisać własną historię, aby gdzieś, kiedyś może ktoś sobie zawiesił jej zdjęcie. Może właśnie obok tych kobiet.

Zatem czas najwyższy.

W końcu to właśnie sama Barbra S. powiedziała kiedyś:
"Zgaduję, że jeśli masz oryginalne podejście do życia, lub coś w tobie jest oryginalnego, nie musisz studiować życia ludzi którzy przyszli przed Tobą. Nie musisz naśladować nikogo. Masz po prostu to uczucie w środku, ten instynkt który mówi Ci do jest dla Ciebie dobre i, że nie powinnaś tego robić w żaden inny sposób."

O ironio...


wtorek, 14 lipca 2015

Malutka i nowe początki.

Katarzyna Grochola napisała kiedyś świetną książkę pt. "Trochę większy poniedziałek." Poniedziałek to w końcu najlepszy dzień na zaczynanie od nowa. Na zmianę nawyków, dietę, naukę języka lub po prostu wzięcie zadka w troki. I często ludzie czekają do tego poniedziałku by zmienić coś w życiu. A jeśli się nie uda? To można przez kolejny tydzień jeszcze naginać zasady, żeby zacząć jak trzeba w kolejny poniedziałek.

Malutka jest mistrzynią nowych początków. Nie tylko w poniedziałki. Silny instynkt samozachowawczy sprawił, że potrafi z kompletnej histerii i głębokiej depresji zebrać się do kupy i włączyć motorki typu turbo. Co jednak gdy wydaje się, że po tym poniedziałku nie ma szans na dobry wtorek? Nie mówiąc już o środzie i kolejnych dniach tygodnia. Amerykańskie filmy proponują 5 etapów radzenia sobie: odrzucenie/odmowa, wściekłość, dywagacja, depresja, akceptacja. Trochę głupsze amerykańskie filmy sugerują, żeby wpierw zjeść wszystko co jest w lodówce, potem zalać się w trupa, następnie przejść kompletną przemianę zewnętrzną i na obcasach podbić świat.

Malutka nie potrafi chodzić na obcasach. To więc odpada. Nie robi też zazwyczaj niczego po kolei. Więc etap wściekłości na pewno nastąpi dopiero po depresji, a nawet akceptacji. To co w takim razie na ten nowy początek zrobi Malutka?  Uzna, że to znak, że właśnie w TV leci "Chef". Najlepszy możliwy film o nowym początku. I nie tylko dlatego, że klimat tam latynosko-jedzeniowo-pyszny. Ale też dlatego, że czasami trzeba wyłączyć planowanie, kierowanie, kontrolowanie. I na przykład potańczyć na środku pokoju. Na przykład do tego:


poniedziałek, 13 lipca 2015

Malutka i ja.

   Kiedy powstała Malutka?

Gdzieś na przełomie gimnazjum i liceum. Wtedy grupka chłopców ze starszej klasy zaczęła tak do mnie mówić, a dla mnie to pierwszy raz nie brzmiało obraźliwie. Wręcz przeciwnie. To był mój pseudonim - niczym maskotki grupy. Nadany z sympatii i i pewnej dozy z ckliwości. O ile pięciu nastolatków spędzających przerwy na ławeczce, licytujących się w tzw. "pojazdach" można nazwać ckliwymi. Ale wtedy Malutka była ich. I tylko ich. Z czasem wyemigrowała do mojej wyobraźni.  Wysyłałam ją w różne miejsca, najczęściej w przyszłość. Malutka biegła ulicami Warszawy, z kawą w ręku i telefonem przy uchu, krzycząc do słuchawki w jakimś egzotycznym języku i wracając do domu do swoich dwóch mopsów - Lary i Crofta. Coś z tej fantazji nawet zostało. Ale o tym za chwilę. Bo później Malutka i ja przeżyłyśmy podróż życia. Dirty Dancing w wersji mini. Wyjazd na Dominikanę który okazał się jedną z najbardziej kolorowych historii i najintensywniejszym przeżyciem miłosnym jaki może trafić na Malutką właśnie. I tą opowieścią chciałam podzielić się ze światem, jak wzorem na to, że można w każdym rozmiarze znaleźć burzliwy romans na Karaibach. No cóż, świat nie chciał słuchać i w sumie mu się nie dziwię. To co z Malutką wyniosłyśmy z tej przygody to miłość do wszystkiego co mówi  po hiszpańsku. I na tym poprzestaniemy póki co. Chociaż na Dominikanę chętnie wrócimy.

   Gdzie teraz jest Malutka?
  • Praca: Ta wymarzona. Największy sukces i spełnione marzenie. Z kawą nie biega bo woli Chai Latte. Ogranicza się głównie do angielskiego i niemieckiego ale hiszpański się czasem wkradnie. Przez telefon gada dużo, ale częściej w biurze niż na ulicy. 
  • Psy: Dwa buldogi francuskie. Największa inspiracja do drugiej pasji - pisania. Najlepsi przyjaciele i współlokatorzy. Miłości życia. Malutka obiecała im kiedyś, że pomści ich zły los w pseudohodowli. I tej obietnicy dotrzyma. 
  • Wzrost: 122cm. Dla tych co Malutkiej nie znają, to powinna być dosyć cenna wskazówka. Dla fanów Gry o Tron, to ostrzeżenie. 
  • Stan cywilny: Po 5 latach i półrocznych zaręczynach - niedawno porzucona. Więc jeśli pojawi się trochę cynizmu w kierunku płci męskiej, nie wińcie Malutkiej. Wińcie rzucającego. 

   W takim razie po co Malutka tutaj?

Bo dłużej już nie mam ochoty jej trzymać w milionach notatników i przestrzeniach wyobraźni. Wyślę ją czasem na wakacje do Nibylandii żeby całkiem nie oszalała z tej dorosłości. Ale tymczasem - 

Malutka wita. 
Copyright © Malutka | Powered by Blogger
Design by Blog Oh! Blog | Blogger Theme by NewBloggerThemes.com