sobota, 18 lipca 2015

Malutka i samoakceptacja.

Dawno, dawno temu ktoś powiedział do Malutkiej: "To niesamowite, że gdy podchodzisz nawet do obcych ludzi, domyślnie wymagasz akceptacji. Nie dajesz im nawet cienia możliwości, żeby odrzucili Ciebie ze względu na wzrost.".

Parafrazy tego stwierdzenia przewijały się przez jej całe życie.

"Jak Ty sobie świetnie radzisz pomimo trudności."

"Ludzie powinni chodzić do Ciebie na lekcje dystansu do siebie."

"Chciałabym mieć Twoją pewność siebie. Idziesz przez życie akceptując siebie w całości, czego nie można powiedzieć o większości zdrowych osób na tym świecie."

Otóż Panie i Panowie, teraz będzie nowinka. Radzenie sobie, pewność siebie, umiejętność żartowania ze swoich wad czy walka z dyskryminacją i ludzką głupotą... NIE równa się samoakceptacji!

Wręcz przeciwnie, często są świetnymi narzędziami do ukrywania tego, że akceptacja samej siebie wcale nie jest taka łatwa. I bardzo często wręcz jest ostatnią rzeczą którą dana jednostka czuje.

Pytanie w takim razie kiedy i czy w ogóle taka Malutka byłaby w stanie zaakceptować samą siebie?

Do tej pory myślała, że to przyjdzie wtedy gdy spełni oczekiwania... tylko, że tak cholernie łatwo pogubić się, czy te oczekiwania są własne czy czyjeś. Prawda? Wmawiamy sobie, że ktoś tam (świat, przyjaciele, szefowie, rodzice, drugie połówki) oczekuje, że: damy sobie radę, osiągniemy coś, spełnimy się, będziemy wyglądać lepiej za dnia niż po pobudce, zostaniemy perfekcyjnymi paniami/panami domu, stworzymy idealne związki partnerskie (bez względu na orientację), będziemy uczyć się na błędach,  nie będziemy oszukiwać, docenimy co Bóg nam dał, a na koniec dnia zaprowadzimy pokój na świecie.

A guzik.

Mama Malutkiej ostatnio się mocno zastanawiała nad tym dlaczego obecnie ludzie tak bardzo sobie komplikują życie. Przecież kiedyś gdy coś się w życiu popierniczyło, nie było terapii, depresji, gierek, 6 zasad radzenia sobie ze stratą, poradników, filozofii życiowych, blokowania, usuwania, i innych cudów natury.

Pewnie tak. Ale nie było też mediów społecznościowych, wzorców zachowań prosto ze srebrnego ekranu lub internetu, portali plotkarskich, blogów motywujących, pisarzy-celebrytów, równouprawnienia i crowdfundingu.

To teraz rachunek sumienia. Czy w ogóle kiedykolwiek Malutka akceptowała samą siebie?

Tak. Na przykład gdy poszła do TV pokazując Polsce jak potrafi z siebie żartować. Ta akceptacja poszła się jednak smyrać gdy zaczęła czytać komentarze w internecie.

Albo gdy wydała swoją pierwszą książkę dla dzieci. I znowu akceptacja szybko zniknęła bo biznes wydawniczy to bardzo trudny kawałek chleba. Malutka wie, pracuje w nim.

Gdy jeździła w Patchem Adamsem po Polsce promując terapię śmiechem. I nawet wtedy to zostało na dosyć długo.

I przede wszystkim wtedy gdy walczy usilnie z pejoratywnym słowem na "k" używanym wobec niej. Chociaż... użyła go opisując samą siebie 3 razy w życiu. I to zawsze podczas mało przyjemnych rozmów z O. więc to chyba akurat o czymś świadczy.

Dlatego ten blog powstał, aby pokazać pewną drogę. Do pozbycia się oczekiwań. Do zakończenia walki ze światem i samą sobą. Do tego by kiedyś całkiem szczerze powiedzieć:

Jestem Malutka. I to jest ok.

P.S. W dniu dzisiejszym wypada 5 rocznica z O. Albo raczej wypadałaby gdyby i to nie poszło się smyrać... Dlatego Malutka uprzejmie prosi tych którzy tworzą kalendarze aby pozbyli się tej daty, przeskoczyli ja, wykreślili i generalnie spalili w ogniu piekielnym. Bo z akceptacją tego to Malutka ma jeszcze bardzo duży problem.

0 komentarze:

Prześlij komentarz

Copyright © Malutka | Powered by Blogger
Design by Blog Oh! Blog | Blogger Theme by NewBloggerThemes.com