sobota, 26 marca 2016

Malutka i Ten Tam Na Górze



Co mówić mam?
Tego nie da się wyrazić. Nic nie muszę Ci tłumaczyć.
 I tak tysiące lamp święcą we mnie
Mimo mroku który ciągnął mnie kamieniem do dna
Nie wrócę tam ale mnie nie spuszczaj z oczu
Nie pozwalaj się oddalać
Bo ja kłopoty mam
Pielęgnuje swój niepokój
Zabierz go
 
Zanim zaczniemy tą notatkę uprasza się czytelników o wykazanie minimum otwartości i tolerancji nawet jeśli nie zgadzają się z niektórymi poglądami tu zawartymi. Malutka w sprawach wiary myśli bardzo specyficznie. Zakłada, że po pierwsze: nie ma złych religii i kościołów. Są jedynie źli ludzie którzy się zasłaniają się błędną interpretacją. Każdy w coś wierzy. I nazywa to inaczej. Bez względu na to, czy to tylko jedna "postać", czy kilka, czy to idea, filozofia lub nauka. Nawet ci co mówią, że nie wierzą w nic - sami sobie przeczą - bo w końcu wierzą, że nikogo nie ma. Żadnej siły wyższej ani mocy sprawczej. To też jest jakaś wiara. I ma swoje tradycje, zasady i kierunek. Maluka zetknęła się z wieloma religiami. Kilka wypróbowała na własnej skórze. Z różnym skutkiem. Na szczęście w końcu odnalazła tą formę, te zasady, ten kościół który był najbliższy jej własnym przekonaniom. I dlatego śmiało napisze...
 
Malutka wierzy w Boga. Chociaż na potrzeby własne nazywa go Tym Tam Na Górze. A kościół jaki jest jej najbliższy i pozwala jej tą wiarę rozwijać to Chrześcijański - Protestancki - Zielonoświątkowy.
 
Malutka ma specjalny układ z Tym Tam Na Górze (w skrócie TTNG). Dowiedziała się o tym kilka lat temu gdy uczyła się śpiewać o nim. Później tylko przypieczętowała ten układ długą rozmową pod Bazyliką Sacre Coeur. Ustalili sobie coś wtedy. Że będą rozmawiać często-gęsto. Bo on ma jakiś pomysł. Plan. I będzie go uskuteczniał. Stawiał Malutką w miejscach i sytuacjach które będzie musiała umieć wykorzystać dobrze. Bo dostała kilka darów. I umiejętności. I jeśli tylko zacznie się nimi sprawnie posługiwać to jej życie pójdzie w kierunku który da jej szczęście. I tym się podzieli. Pokaże innym, że czasem coś co może wydawać się brzemieniem, jest tak naprawdę błogosławieństwem. Jest po coś. Tylko trzeba się dowiedzieć po co. Na to pytanie odpowiedzi się wprost nie uzyska. Ale można próbować. Zazwyczaj jest tak, że jeśli jesteśmy na tym dobrym torze, robimy coś w zgodzie ze sobą, z tym co dla nas dobre, wtedy się układa. Czasem tak wyraźnie, z takimi zbiegami okoliczności, że aż chce się spojrzeć w górę i krzyknąć "SERIO?!" (co Malutka robi conajmniej raz w tygodniu). No dobra, ale co jeśli na tą drogę się nie trafi. Malutka sama chodzi po niej zygzakiem. Trochę jak pijana. Stara się trzymać środka ale co jakiś czas ściąga ją na lewo lub prawo. I wtedy jest kaszana. Jedna wielka. I trwoga. A wiadomo, że jak trwoga to do... No właśnie. Malutka wie, że odpowiedź uzyska zawsze. Chociaż niekoniecznie musi być z niej zadowolona. Ale zawsze będzie to odpowiedź najlepsza z możliwych. Czasami pojawi się od razu. Coś się wydarzy, coś pojawi, zmieni swój bieg lub działanie. Może być konkretnym, jasnym jak wielki neon sygnałem, ale też subtelną wskazówką. Głosem z tyłu głowy. Lecz bywa też tak, że tej odpowiedzi wprost nie ma. Czemu? Bo ona już się dawno pojawiła. Malutka ma ją w głowie. I wie doskonale jaka jest. Ale liczy na "cud" bo może jednak jest jakaś bramka nr 2. A nawet nr 3. I wtedy nie pozostaje nic innego jak stanąć z nią twarzą w twarz. I skorzystać. I co się wtedy okazuje? Cud. Bo staje się dokładnie to co miało się wydarzyć. I jest dobrze. Bo znowu ścieżka pod nogami już ta co trzeba. I cel z przodu właściwy. I na wszelki wypadek z boku stoi ktoś kto jeszcze chwilę za rękę potrzyma, aż Malutka weźmie rozpęd i już przestanie z tej drogi zbaczać. Nie mówi, że się nie potknie. Że nie będzie już nigdy traciła kierunku. Ale na pewno już nie z tych samych powodów co wcześniej. Bo tak to działa gdy się w coś mocno wierzy. W kogoś. W samego siebie. Że damy sobie radę. Bo nie jesteśmy tak do końca sami. I zawsze można z kimś pogadać. Nie tylko Tam Na Górze.
 
Na stronie kościoła gdzie chodzi Malutka są dwa duże napisy obecnie:
Wielki Piątek - ...umarł...
Wielkanoc - ...żyje...
 
Nie on jeden.
 
Wesołych Świąt Kochani.

 
Niewypowiedziane to ale ty to właśnie dom i uwielbiam Cię
Biegnę do utraty tchu a ty jesteś w każdym kroku, uwielbiam Cię
Kiedy myślę że Cię znam ty otwierasz nowy pokój, uwielbiam Cię
Twoje oczy na mój sen spoglądają koniec zmroku, uwielbiam Cię
 
P.S. Notka ta okraszona jest słowami i muzyką tej Pani - http://kobieta.onet.pl/marta-marika-kosakowska-dostalam-wiecej-niz-odwazylam-sie-zapragnac/zd4cgc  - bo kto jak kto, ale ona z TTNG rozmawia przepięknie i w samo sedno.


wtorek, 22 marca 2016

Malutka i tatuaże

Ludzie są dziwni. Poddają się ogromnemu cierpieniu, godzinom spędzonym w bólu, tylko po to by utrwalić coś na swojej własnej skórze. Coś czego najpewniej nigdy się nie pozbędą. Jedni decydują się na tatuaż dla samego faktu, adrenaliny, wyróżniania się, a trochę też pewnie szpanu. Inni chcą w ten sposób uhonorować ważną rzecz, osobę, datę, wydarzenie. Są też prawdziwi koneserzy, artyści, oddający swoje ciała sztuce, aby na niej umieścić piękne dzieła.

Do której grupy należy Malutka? Po trochu do  każdej. Tatuaż ma. W sumie nawet dwa. Jeden na drugim. Ponieważ pierwszy zrobiła dla faktu, adrenaliny, wyróżnienia się (bo z tym u niej krucho). Kolejny pojawił się zaraz na nim aby schować czarno-białe szkaradztwo i ozdobić jej plecy. Kolorem i kwiatem. Dziełem artystycznym. Sztuką. Teraz planuje kolejne. Z tego ostatniego powodu. Aby utrwalić marzenia, pomysły, to co ją cieszy i motywuje, co dla niej ważne. I to chyba najlepszy powód by mieć tatuaż.

Chociaż nie… jest jeszcze jeden.

Co jeśli na skórze pojawiają się inne ślady? Blizny. Skazy. Następstwa głupich decyzji i nieprzemyślanych ruchów. Wykonanych z niedojrzałości, bezmyślności, nieumiejętności radzenia sobie inaczej. Takie znaki na ciele przypominające, że zrobiło się kiedyś coś złego i głupiego. I chociaż nauka z tego wypłynęła i zapłaciło się ogromny rachunek u lekarza za leczenie ran, to jednak blizny zostały. Przypominają o sobie wciąż i wciąż. I zwracają uwagę innych. Wreszcie nastaje dzień gdy ma się już dosyć. Gdy po raz kolejny ktoś przypomina, że kiedyś było się nierozsądnym. I coś się zepsuło, coś pękło, została rana i blizna. Czy naprawdę jedynym wyjściem jest żyć i patrzeć na nie i pozwalać by inni nas przez nie postrzegali? Żeby to było pierwsze co im do głowy przyjdzie patrząc na nas? Głupia była? Nie pomyślała? Zrobiła coś złego?

Nie. Można pomyśleć o czymś dobrym. Mądrym. Pięknym. I z pożytkiem dla wszystkich. I zadać sobie jeszcze trochę bólu i cierpienia. Bo nie chodzi o to, żeby tylko zamalować. Pokryć pudrem i liczyć na to, że nie spłynie. Trzeba się poświęcić, musi boleć. Ale efekt będzie. Najlepszy z możliwych. Bo nie tylko nikt więcej już nie spojrzy na nas i wytknie palcami. Ale będzie podziwiać nasze nowe „ozdoby”. Tylko, że to nie to jest najważniejsze.

Bo największą radością będzie to, że wreszcie będzie można stanąć przed lustrem. Uśmiechnąć się do siebie. I ucieszyć. Bo blizny zostaną tylko przykrym wspomnieniem. A przed nami stać będzie piękny obraz. Który sami stworzyliśmy.

niedziela, 20 marca 2016

Malutka i notatniki

Malutka naliczyła w szufladzie 20 notatników.  Każdy inny. Małe i duże. W linie, kratkę i czyste. Z Paryżem, psiakiem, nutami, krowami, zdjęciami i kompletnie bez niczego. Eleganckie i dziecięce. W każdym rozpoczęty tekst. Bajka, scenariusz, pamiętnik, cytaty lub po prostu gryzmoły. Żaden nie został skończony. Ten który obecnie zawiera najwięcej zapisanych stron na pierwszej stronie drukowanymi literami wykaligrafowane ma słowa „Stand Up”.  Słowa gonią słowa. Mnóstwo skrótów myślowych i wykrzykników. Tam się coś dzieje, tam jest teraz akcja. Pozostałe notatniki cierpliwie czekają…

Ten z psiakiem. Zawierający historię Potworów. Bajki i dialogi. Odrzucony kilkukrotnie lecz wciąż pełen wiary w siebie, że w odpowiedniej chwili, z odpowiednią pomocą przerodzi się w coś kolorowego, dziecięcego, pełnego fantazji i szalonych przygód. Na kartkach i na ekranie.

Ten z Paryżem. Gdzie kryją się ukochane cytaty i zdjęcia kobiet które inspirują. Które nigdy nie zawiodły, a zawsze uczyły. Sceny z filmów i seriali, motywy z książek. Odnośniki do światów gdzie Malutkiej dobrze i bezpiecznie.

Ten z wydzieranek. Tam chowa się Malutka. Jej własne myśli. Jej bolączki i uśmiechy. Listy do samej siebie i kogoś kogo być może nawet jeszcze nie poznała.

Ten z nutami.  Pełen scenariuszy. Na filmy, seriale, dokumenty i sztuki. Bo czasem, niezbyt często,  Malutką najdzie też na pisanie dla dorosłych. A raczej tych co się za dorosłych uważają.

Gryzmoły na okładce strzegą sklepu. Z zabawkami. Planów, ulotek, pomysłów, projektów. Rozpisek targów i hurtowni. Dostawców i partnerów. Tam jest cudowne emporium. Które kiedyś powstanie.

A krowy? Krowy pozwalają, żeby w nich po prostu pisać. Pozwalać długopisom tworzyć coś swojego. Bez ingerencji głowy. Bez nadmiernego myślenia. Po prostu kreślić. Co z tego wyjdzie? Nigdy nie wiadomo.

Co jest w pozostałych notatnikach? Lepiej nie mówić. Radość i wstyd i płacz i złość. Zakochanie i żal. Mądrość i kompletne głupoty.

I to wszystko leży schowane w jednej szufladzie. Gdy zapada noc notatniki wymieniają się słowami. Obdarowują natchnieniem i organizują dzikie gonitwy. Dlatego Malutka musi czasami przeczytać wszystko od początku. Żeby przypomnieć sobie gdzie to się zaczęło. I w jakim kierunku idzie.

Malutka posiada też notatnik internetowy. Ten tu. Zaniedbuje go czasem. Ale zawsze wraca. Bo tu spisuje coś jeszcze czego nie ma nigdzie indziej. To czym chce się dzielić z innymi.

Wróciłam.  
Copyright © Malutka | Powered by Blogger
Design by Blog Oh! Blog | Blogger Theme by NewBloggerThemes.com