piątek, 24 lipca 2015

Malutka i komedia



O komedii w naszym kraju najczęściej mówi się w kilku aspektach:

Kabarety - duma narodowa, rozrywka wakacyjna i obowiązkowy program w telewizji publicznej. Coś czego prawdopodobnie nie użyczycie nigdzie indziej. Na firmamencie wiele gwiazd, sporo legend i jeszcze więcej świeżego narybku który próbuje znaleźć sobie miejsce pośród tuz. Nie raz z pozytywnym skutkiem.

Znani komicy i ich depresja - gdy kolejna gwiazda niestety odbiera sobie życie bo nie potrafi przyznać się przed sobą i światem, że to z czego się śmieje, często doprowadza go/ją do płaczu w samotności. To już niemal reguła: świetny komik - na pewno ma depresję. Albo coś jest z nim mocno nie tak. A już na pewno będzie o tym jakimś skandal.

Stand up - dziedzina trudna, zróżnicowana, dosyć młoda (w Polsce oczywiście) i wymagająca ogromu pracy. A na dodatek szalenie niewdzięczna. I  jakimś cudem właśnie w tej dziedzinie jakiś czas temu Malutka znalazła swoje powołanie. Krótko się nim cieszyła, ale przecież nikt nie mówił, że będzie łatwo. I, że nie może kiedyś spróbować raz jeszcze.

Jeden komik, jeden mikrofon, dziesiątki oczu przed nimi. I czynność najbardziej naturalna ze wszystkich - gadanie. O sobie, o rodzinie, o byłych, o obecnych, o politykach, o aktorach, o moherach i o gejach. O wszystkim. Nie, przepraszam, nie wszystkim. Jeszcze na tym etapie nie jesteśmy. Tolerancja mimo wszystko jest mocno ograniczona. I to właśnie Malutka poczuła najmocniej na swojej skórze - że można zaszokować raz. Za drugim podejściem to już jest o wiele trudniejsze. Bo jedni będą oczekiwać czegoś nowego, że komik nie okaże się monotematyczny. Inni tak mocno zafiksują się na danym tabu przekraczanym przez mówiącego, że będą chcieli więcej. Trzeciej opcji tymczasowo brak. A powinna być. Tylko Malutka niestety nie posiadała zbyt dużo doświadczenia, niezbyt bogaty repertuar, a na dodatek chwilowe uderzenie sławy sprawiła, że zapomniała o co tak naprawdę się rozchodzi. Tak często krytycznie patrzyła na wokalistów/tancerzy/mamtalentowców przebijających się do kolejnych etapów na podstawie "wzruszyła mnie twoja historia". Ale po sromotnej przegranej na drugim poziomie, musiała spojrzeć prawdzie w oczy, że niestety wpadła na chwilę do tego samego koszyka.

I postanowiła odpuścić. Pozostać tylko widzem. I ogromną fanką. Bo jeśli chodzi o  stand-up to Malutka wie dobrze co, kto, gdzie, Ogląda i polskie i zagraniczne występy. Tych drugich o wiele więcej, bo mimo wszystko do tamtego humoru jej bliżej.

W tym roku została poproszona o udzielenie wywiadu do dużej gazety. Stanęła na chwilę ponownie na równi z zawodowcami, wyjadaczami wręcz. Wszyscy posiadali jakieś wady i  na nich ogrywali swój materiał. Dlatego pomimo 5 lat przerwy od sceny, została wywołana do tablicy.

I to wywołało głód.  Tęsknotę. I ogólny wkurw. Bo była wściekła, że odpuściła tak szybko, tęskniła za adrenaliną bycia na scenie i w głowie miała ogromną chęć... powrotu.

Okoliczności nie mogłyby być bardziej sprzyjające bo materiału Malutka ma ogrom z ostatnich lat życia. Ah! Czy to nie będzie aby na pewno "ukrywanie depresji"? Nie, bo nikt nie ma zamiaru udawać, że rzeczy które były do kitu, nie zabolały. I być może nawet kiedyś Malutka posypie się na scenie. Ale obserwując mistrzów i słuchając ich komentarzy dla młodego pokolenia stand uper-ów można łatwo wywnioskować, że najlepszy komik to taki który potrafi sięgnąć w najciemniejsze miejsce, wyciągnąć je przed siebie, obejrzeć z każdej strony i... zakpić z niego. Czy to w takim razie nie jest forma terapii? Szokowej, ale zawsze.

Ostatnio fenomenem amerykańskiego Mam Talent stał się chłopak który uprawia stand up mimo tego, że się zacina (albo właśnie dlatego, bo część materiału dotyczy wady wymowy). Po krótkim wyszukiwaniu, okazuje się, że na codzień występuje w tandemie z posiadaczem zespołu Tourette'a.

I są genialni.

Nie dlatego, że jeden może zupełnie bez wysiłku śpiewać "Hater's gonna hate, hate, hate, hate, hate" razem z Taylor S., a drugi puszcza oko co kilka sekund do każdej panny na widowni i kilku kolesi na zmianę z niekontrolowanymi wyrzutami rąk. Są po prostu cholernie mądrymi, złośliwymi i zabawnymi kolesiami którzy przekuli swoje najgorsze cechy w najlepsze teksty. I wygrali.

Popularną rozrywką Stand Up'erów są tzw. roasty. Czyli wybieranie jednej ofiary (która się na to godzi) i przebijanie się na złośliwe komentarze, przytyki, żarty i pojazdy. W sumie to co na każdej przerwie uprawiali koledzy którzy ochrzcili "Malutką".  Kolejny znak tego jaka kariera była jej pisana. Ostatnio najbardziej szokującym roastem okazał się występ świetnego wyjadacza - Jeffa Rossa - w więzieniu o zaostrzonym rygorze. Widzieć strach na twarzy człowieka który bezkarnie obrażał tabuny afroamerykanów, najbogatszego człowieka w USA i dziesiątki wpływowych gwiazd? Bezcenne. Przerażające. Słuchanie jego żartów z ludzi którzy mogliby jednym gestem złamać mu kark? Prowokuje by paść na kolana i wołać "mistrzu nauczaj".

Ale spokojnie, takich zapędów Malutka nie ma. Pozostanie przy łagodniejszej widowni.  Niekoniecznie łagodniejszych żartach. A być może pewnego dnia stanie na jednej scenie w nowojorskim klubie np. z tą Panią:

Albo tym Panem:


- Przerwa na małe westchnienie i hubba hubba -  

A z mniejszych ambicji, Malutka ma nadzieję, że kiedyś wystąpi choćby jako support tych Panów:
https://www.facebook.com/bekartystandupu

Jak się uda? Będziecie mogli powiedzieć, że wiedzieliście pierwsi. Tymczasem czas na klasyka. Którego już nie ma. Ciałem. Ale jego Piotruś Pan zawsze towarzyszy Malutkiej.

https://www.youtube.com/watch?v=W2qv0Ce1OBQ

0 komentarze:

Prześlij komentarz

Copyright © Malutka | Powered by Blogger
Design by Blog Oh! Blog | Blogger Theme by NewBloggerThemes.com