Gdzieś na przełomie gimnazjum i liceum. Wtedy grupka chłopców ze starszej klasy zaczęła tak do mnie mówić, a dla mnie to pierwszy raz nie brzmiało obraźliwie. Wręcz przeciwnie. To był mój pseudonim - niczym maskotki grupy. Nadany z sympatii i i pewnej dozy z ckliwości. O ile pięciu nastolatków spędzających przerwy na ławeczce, licytujących się w tzw. "pojazdach" można nazwać ckliwymi. Ale wtedy Malutka była ich. I tylko ich. Z czasem wyemigrowała do mojej wyobraźni. Wysyłałam ją w różne miejsca, najczęściej w przyszłość. Malutka biegła ulicami Warszawy, z kawą w ręku i telefonem przy uchu, krzycząc do słuchawki w jakimś egzotycznym języku i wracając do domu do swoich dwóch mopsów - Lary i Crofta. Coś z tej fantazji nawet zostało. Ale o tym za chwilę. Bo później Malutka i ja przeżyłyśmy podróż życia. Dirty Dancing w wersji mini. Wyjazd na Dominikanę który okazał się jedną z najbardziej kolorowych historii i najintensywniejszym przeżyciem miłosnym jaki może trafić na Malutką właśnie. I tą opowieścią chciałam podzielić się ze światem, jak wzorem na to, że można w każdym rozmiarze znaleźć burzliwy romans na Karaibach. No cóż, świat nie chciał słuchać i w sumie mu się nie dziwię. To co z Malutką wyniosłyśmy z tej przygody to miłość do wszystkiego co mówi po hiszpańsku. I na tym poprzestaniemy póki co. Chociaż na Dominikanę chętnie wrócimy.
Gdzie teraz jest Malutka?
- Praca: Ta wymarzona. Największy sukces i spełnione marzenie. Z kawą nie biega bo woli Chai Latte. Ogranicza się głównie do angielskiego i niemieckiego ale hiszpański się czasem wkradnie. Przez telefon gada dużo, ale częściej w biurze niż na ulicy.
- Psy: Dwa buldogi francuskie. Największa inspiracja do drugiej pasji - pisania. Najlepsi przyjaciele i współlokatorzy. Miłości życia. Malutka obiecała im kiedyś, że pomści ich zły los w pseudohodowli. I tej obietnicy dotrzyma.
- Wzrost: 122cm. Dla tych co Malutkiej nie znają, to powinna być dosyć cenna wskazówka. Dla fanów Gry o Tron, to ostrzeżenie.
- Stan cywilny: Po 5 latach i półrocznych zaręczynach - niedawno porzucona. Więc jeśli pojawi się trochę cynizmu w kierunku płci męskiej, nie wińcie Malutkiej. Wińcie rzucającego.
W takim razie po co Malutka tutaj?
Bo dłużej już nie mam ochoty jej trzymać w milionach notatników i przestrzeniach wyobraźni. Wyślę ją czasem na wakacje do Nibylandii żeby całkiem nie oszalała z tej dorosłości. Ale tymczasem -
Malutka wita.
Mamy ten sam kod nazywania zwierzaków: ja miałam już Boba i Marleya, a teraz jest Elton i John. Ściskam!
OdpowiedzUsuńOho znalazłam klona, ale przez Ciebie nie mogę się już mianować Najmniejszą Blogerką Polski. Powinnam się obrazić! (Oto ja i moje 133cm żywego focha :D )
OdpowiedzUsuńWidzę, że Malutkie mają takie same przygody z facetami, u nas to było 6 lat, no ale tym razem to JA wyrzuciłam z domu i z życia ;)
Wpadnij do mnie na Parzydełko. Nie będę linka podawać, bo to obciachowe, wiem, że mnie znajdziesz ;)