niedziela, 19 lipca 2015

Malutka i burza.

Od kilku dni zapowiadali wielkie burze nad Warszawą. Nawałnice i gromy. Gradobicia i tornada. Wszyscy wiedzieli, że ta burza nadejdzie. I szykowali się skrupulatnie. A burza zrobiła żart. Nie przyszła. Następnego dnia znowu wszyscy trąbili o niej. Gdzie już była, jakie zniszczenia zrobiła. Jednak żadne znaki na niebie i ziemi nie wskazywały, że jednak przyjdzie. Ukrop, czyste niebo. To nie warunki na burzę.

Ale przyszła. Nagle zasłoniła wszystko deszczem. Wyłączyła słońce i odpaliła swoje własne stroboskopy. Spłukała cały bałagan z balkonu. Umyła szyby. Zakłóciła sygnał telewizora. Nie interesowało jej kto się na nią przygotował. Sama uznała kiedy przyjść i zrobić porządek.

Malutka przyjęła burzę wpierw ze strachem. Później ze smutkiem. Aż wreszcie z ulgą. Bo przecież wiadome było, że jak już przyszła to w końcu musi sobie pójść. I gdy tylko pójdzie, coś się zmieni. Powietrze będzie czystsze. Sztuczna trawa na balkonie jakby bardziej zielona. Psy zrobią się grzeczniejsze (na chwilę) bo huk zrobi na nich duże wrażenie. I choćby trwała tylko kilka minut, godzin, może całą noc, kiedyś burza się skończy. I nikt nie będzie jej wspominał. Za to każdy ucieszy się z tego nowego porządku który przyniosła.

A podczas tej burzy, kiedy telewizor nie działa, a światło jakby inne wpada do mieszkania można zrobić mnóstwo rzeczy. Odkurzyć podłogi, pobawić się z psami, przeczytać "Słoneczniki" po raz milionowy, obejrzeć nowe odkrycie na Youtube, pośpiewać karaoke, popłakać, pomodlić się, pograć na pianinie, umyć włosy, napisać notkę na bloga,

Dzieciaki właśnie wyszły pobawić się na podwórku pod balkonem.

To znaczy, że burza się skończyła.

0 komentarze:

Prześlij komentarz

Copyright © Malutka | Powered by Blogger
Design by Blog Oh! Blog | Blogger Theme by NewBloggerThemes.com