wtorek, 22 marca 2016

Malutka i tatuaże

Ludzie są dziwni. Poddają się ogromnemu cierpieniu, godzinom spędzonym w bólu, tylko po to by utrwalić coś na swojej własnej skórze. Coś czego najpewniej nigdy się nie pozbędą. Jedni decydują się na tatuaż dla samego faktu, adrenaliny, wyróżniania się, a trochę też pewnie szpanu. Inni chcą w ten sposób uhonorować ważną rzecz, osobę, datę, wydarzenie. Są też prawdziwi koneserzy, artyści, oddający swoje ciała sztuce, aby na niej umieścić piękne dzieła.

Do której grupy należy Malutka? Po trochu do  każdej. Tatuaż ma. W sumie nawet dwa. Jeden na drugim. Ponieważ pierwszy zrobiła dla faktu, adrenaliny, wyróżnienia się (bo z tym u niej krucho). Kolejny pojawił się zaraz na nim aby schować czarno-białe szkaradztwo i ozdobić jej plecy. Kolorem i kwiatem. Dziełem artystycznym. Sztuką. Teraz planuje kolejne. Z tego ostatniego powodu. Aby utrwalić marzenia, pomysły, to co ją cieszy i motywuje, co dla niej ważne. I to chyba najlepszy powód by mieć tatuaż.

Chociaż nie… jest jeszcze jeden.

Co jeśli na skórze pojawiają się inne ślady? Blizny. Skazy. Następstwa głupich decyzji i nieprzemyślanych ruchów. Wykonanych z niedojrzałości, bezmyślności, nieumiejętności radzenia sobie inaczej. Takie znaki na ciele przypominające, że zrobiło się kiedyś coś złego i głupiego. I chociaż nauka z tego wypłynęła i zapłaciło się ogromny rachunek u lekarza za leczenie ran, to jednak blizny zostały. Przypominają o sobie wciąż i wciąż. I zwracają uwagę innych. Wreszcie nastaje dzień gdy ma się już dosyć. Gdy po raz kolejny ktoś przypomina, że kiedyś było się nierozsądnym. I coś się zepsuło, coś pękło, została rana i blizna. Czy naprawdę jedynym wyjściem jest żyć i patrzeć na nie i pozwalać by inni nas przez nie postrzegali? Żeby to było pierwsze co im do głowy przyjdzie patrząc na nas? Głupia była? Nie pomyślała? Zrobiła coś złego?

Nie. Można pomyśleć o czymś dobrym. Mądrym. Pięknym. I z pożytkiem dla wszystkich. I zadać sobie jeszcze trochę bólu i cierpienia. Bo nie chodzi o to, żeby tylko zamalować. Pokryć pudrem i liczyć na to, że nie spłynie. Trzeba się poświęcić, musi boleć. Ale efekt będzie. Najlepszy z możliwych. Bo nie tylko nikt więcej już nie spojrzy na nas i wytknie palcami. Ale będzie podziwiać nasze nowe „ozdoby”. Tylko, że to nie to jest najważniejsze.

Bo największą radością będzie to, że wreszcie będzie można stanąć przed lustrem. Uśmiechnąć się do siebie. I ucieszyć. Bo blizny zostaną tylko przykrym wspomnieniem. A przed nami stać będzie piękny obraz. Który sami stworzyliśmy.

0 komentarze:

Prześlij komentarz

Copyright © Malutka | Powered by Blogger
Design by Blog Oh! Blog | Blogger Theme by NewBloggerThemes.com